Nic tak nie cieszy jak weekend w zakopanym, w ten również udało mi się spędzić nie dość, że w górach to jeszcze poznając nowe Osoby, z którymi pewnie nie raz jeszcze będę miał okazję wędrować po górach. Ale zacznijmy od początku, sobota rano spędzona na Zakrzówku a potem przejazd do centrum zakopanego, tam już małe przepakowanie i zwiedzanie Krupówek, haaaa tak byłem na Krupówkach chyba pierwszy raz do 10 lat, w sumie to wyglądają tak samo jak je zapamiętałem. Sam spacer bardziej się przerodził w zwiedzenie wszystkich sklepów górskich, jakie są w Zakopanym i szukaniem nowego sprzętu, potem kawa i spotkanie w sprawie 
nowych projektów.
W niedzielę będą jeszcze w centrum zakopanego wystarczyło spojrzeć za okno żeby zrozumieć, że nie da się leżeć i kaca leczyć tylko trzeba gdzieś iść!! Pogoda zapowiadał się rewelacyjna, Agata nie pozwoliła na spanie tylko oznajmiła, że idziemy na Czerwone Wierchy, WSTAWAJ!!!
Wyszliśmy ok. 9: 00 i udaliśmy się do Kuźnic, problem polegał tylko na tym, że ja przyjechałem nieprzygotowany do Zakopanego, nie przypuszczałem, że będziemy szli tak wysoko, dlatego nie zabrałem raków. Było ślisko i w niektórych miejscach nawet nie było możliwości wbicia buta w tak twardą pokrywę śnieżną. Tak jak wcześniej już pisałem pogoda byłą niesamowita! Do godziny 14: 00 żadnej chmurki na niebie, od czasu do czasu tylko coraz to bardziej nasilający się wiatr. Po południu wraz ze wzrostem wysokości i dojściu na Małołączniak już nic nie było widać, na tej wysokości były tylko same chmury i tak silny, który zdecydowania utrudniał trasę. Z Małołączniaka jeszcze przeszliśmy kawałem, po czym zdecydowaliśmy się zawrócić, przez zerową widoczność całkowicie straciliśmy szlak a dodatkowo ja nie miałem raków i ślizgałem się jak na lodzie. Tak czy inaczej wypad mega udany, żałuję tylko, że nie pomyślałem o kremie na twarz, bo wyglądam jak Miś Panda.
Track z trasy :
Przełęcz pod Kondracką kopą :
Filmik nagrany na Małołączniaku :
