Mieszkając przez ostatnie 4 lata na filipinach bardzo często podczas rozmowy i poznawania nowych osób dochodziło do momentu, kiedy rozmawialiśmy na temat pracy, temat jak każdy inny i to przecież normalne, że ludzie wymieniają się takimi informacjami, ale nienormalne dla mnie było, że bardzo duża grupa Filipińczyków w rozmowie mówiła mi, że pracuje „online”. Co ciekawe bardzo rzadko kiedy rozwijali ten temat albo po prostu ucinali rozmowę bez wyjaśnienia. Czasami jak starałem się dowiedzieć więcej to mówili coś na zasadzie „a no wiesz robię różne rzeczy online dla różnych klientów” ale nigdy nie podawali co dokładnie. Nawet pytałem kilkakrotnie mojej Żony, żeby może ona mi wyjaśniła o co chodzi w tej pracy albo co dokładnie oni robią, ale też nie była w stanie, aż do pewnego razu, kiedy ktoś wreszcie zaczął mówić…
Praca dla klientów z USA
Jako że sam pracuję online, czyli zdalnie, temat naprawdę mnie ciekawił, bo jak to jest, że Filipińczyk idzie na 8h pracy dziennie i pracuje zdalnie, ale nie jest w stanie tak dokładnie mi wyjaśnić co robi. Na tą całą sytuację światło rzuciła jedna ze znajomych mojej Żony, kiedy tak jak zawsze podczas rozmowy zapytałem o pracę, wszystko rozwijało się w ten sam sposób jak i urwało w tym samym miejscu, ale tym razem już byłem tak zdeterminowany, że cisnąłem dalej i wyjaśniłem jej, że ja też pracuję zdalnie i tematy informatyczne nie są mi obce, tak samo jak marketing internetowy, dlatego wydaje mi się, że zrozumiem jej pracę. I wtedy coś pękło, uśmiechnęła się i powiedziała, że jeżeli tak mi zależy to ok i ruszyła lawina a ja popijając kawę zacząłem słuchać…
Bo wiesz Rafał…
Tymi dosłownie słowami zaczęła swój długi monolog, który mówił o tym, że pracuje dla jednego kolesia ze Stanów Zjednoczonych, który handluje różnymi produktami na Ebay i ja dla niego muszę wystawiać te produkty z jednego sklepu i wrzucać na Ebay, dostaję dzienną stawkę i jeszcze premie, jeżeli uda mi się sprzedać więcej towarów albo znajdę jakaś superniszowy produkt. Moja głowa zagotowała się przez chwilę, włączyłem matematyczne myślenie i wszystko by się zgadzało, tania siła robocza z Filipin za stawkę pewnie 10 dolarów za dzień, w Stanach pewnie by nikt nawet za godzinę tyle nie dostawał. Zrozumiałem i powiedziałem do niej, że teraz już rozumiem, on ci podsyła gotowe produkty a ty je wrzucasz na Ebay ze zdjęciami i pewnie jeszcze odpisujesz na e-maile i inne pytania i to jest spoko, taka praca jak najbardziej ma sens dla ciebie jak i dla niego. Ona się tylko zaśmiała i powiedziała, że „Rafał, to trochę bardziej skomplikowane”. No dobra, przyznaje po tej odpowiedzi jeszcze bardziej dążyłem do tego, żeby poznać szczegóły, bo z każdą jej wypowiedzią popadałem w ciekawość jak ten biznes funkcjonuje! Na dokładniejsze wyjaśnienie nie czekałem długo, bo miałem wrażenie, że dziewczyna, która mi o tym mówiła wreszcie siadła z równym zawodnikiem i kimś kto tak naprawdę pojmuje jak to wszystko działa, wreszcie mogła wyjaśnić komuś na czym to polega. Uświadomiła mnie, że tak naprawdę to ona nie ma dostępu do magazynu i klienta nie interesuje co ona sprzedaje ważne, żeby znalazła to taniej na uwaga WALMART, a dokładnie ich sklepie internetowym, skopiowała opisy i zdjęcia a następnie wrzuciła to z prowizją na Ebay. Przez chwilę dosłownie zaniemówiłem, może dla tego, że aż za dobrze rozumiem działanie takich stron i pewnie pierwsze co bym zrobił to skorzystał z jakieś porównywarki cenowej albo po prostu ręcznie sprawdził cenę jakiegoś produktu a nie kupował tam, gdzie jest drożej. Nasza rozmowa dalej trwała a ja poznawałem dalsze szczegóły pracy, a mianowicie np. fakt o tym, że tak naprawdę oni nie zamawiają żadnych produktów wcześniej, po prostu jeżeli coś wystawione na Ebay się sprzeda to jej zadaniem jest wejść na ten inny tańszy sklep i zamówienie tego produktu już bezpośrednio z adresem klienta! Z jej wypowiedzi również można było wywnioskować, że statystyczny klient w USA nie interesuje się tym, gdzie produkt jest tańszy, bo to różnica maksymalnie 10 dolarów a najprawdopodobniej większe zaufanie ma do Ebay niż innych sklepów i właśnie oni na tym zarabiają. Mój mózg kolejny raz się zawiesił, zrozumiałym dla mnie było, że można sprowadzać np. różne przedmioty z Chin do Polski i wystawiać je ponownie na sprzedaż ze swoją marżą, ale żeby w tym samym kraju robić takie roszady dla zarobienia kilku dolarów było dla mnie nowością. Kalkulowałem to na lewo i prawo i oczywiście zawsze wychodziło na to, że musi być jakiś zysk, ale nie są to duże pieniądze, nawet podzieliłem się moimi wyliczeniami z nią, żeby skonfrontować wiedzę czy mam rację. Kiwnęła głową na znak, że moja matematyka jest poprawna, ale dodała jeszcze od siebie, że nie tylko ona tam pracuje, ale przynajmniej 20 osób dla tego samego człowieka! I każdy z nich ma inne konto na Ebay oraz fakt, że każdy z nich ma wystawionych przynajmniej kilka tysięcy produktów na sprzedaż! Przy takich ilościach to już nie mówimy o kilkuset dolarach miesięcznie zysku, ale o kilkudziesięciu tysiącach co tylko pokazuje potencjał tego biznesu.
To oczywiście jest przykład pracy online dla Filipińczyków i jestem pewien, że tylko nieliczni tak pracują, ale chciałem wam tutaj pokazać jak można w „inny” sposób zarobić na kraju mało rozwiniętym, gdzie dzienna godzinowa jest stawką dzienną… Na Filipinach tego typu biznesy są bardzo popularne, nawet bym powiedział, że najbardziej rozwinięte w stosunku do innych krajów azjatyckich, ponieważ język angielski, w porównaniu do nich, jest tutaj najbardziej rozwinięty. Jeżeli spodobał Ci się ten artykuł to zapraszam również do przeczytania innych o Filipinach, wszystkie są pod adresem Filipiny
