Ten wypad mogę zaliczyć do jednego z bardziej spontanicznych. Przez przypadek dostałem „propozycję nie od odrzucenia” i postanowiłem z niej skorzystać. Inaczej mówiąc, byłbym totalnym kretynem, gdybym z tego nie skorzystał – pomimo tego, że nie nurkuję na Filipinach (przynajmniej na razie). Mój dobry przyjaciel Jan, który od dłuższego czasu przebywa na wyspie, postanowił zrobić kolejny kurs nurkowy. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu powiedział mi wprost: Rafał wpadaj na Malapascua na kilka dni, bo mam wolne miejsce w pokoju, a musisz zobaczyć to miejsce!
Zbierałem się z tym wyjazdem strasznie wolno, bo kilka projektów trzymało mnie dalej na Siquijor, ale kiedy po raz trzeci usłyszałem „to kiedy w końcu tu przyjedziesz?” poddałem się i pojechałem kupić bilet. Następnego dnia 
w południe byłem już na miejscu. Wycieczka nie należała do drogich, bo z Siquijor można się dostać nocnym promem do Cebu (350 peso) i porannym autobusem do Maya (160 peso). Ostatnim etapem jest prom na malutką wyspę Malapascua (100 peso). Podróż nie była bardzo męcząca, na żadne połączenie nie czekałem dłużej niż 10 minut. W zasadzie wszystko pasowało idealnie, trochę mnie to zdziwiło, bo na Negros wszystko działa według „filipińskiego czasu”, który często oznacza – jak my to nazywamy – „w bliżej nieokreślonej przyszłości”.
Malapascua to malutka wyspa na północy Cebu, która swoją renomę zawdzięcza nurkowaniu z rekinami (thresher shark – Kosogon). Jeżeli nurkujecie, jest to obowiązkowy przystanek w waszej podróży po Filipinach. Wiele razy podczas ostatniego roku ta nazwa przewijała się w opowieściach, ale ze względu na to, że nie nurkuję, nie kręciło mnie to miejsce za bardzo. Teraz wiem, że był to błąd. Miejsce już na samym początku przywitało mnie niesamowitymi plażami i drobnymi kilkunastometrowymi wysepkami, jakich tutaj jest bardzo dużo. Poczułem inny wymiar Filipin, którego na Siquijor nie można zobaczyć. Miejsce oczywiście na pierwszy rzut oka wydaje się otoczone resortami i sklepami dla nurków, ale to właśnie przyciąga tutaj turystów.
Evolution Resort – Malapascua
Jeżeli jedziesz gdzieś na koniec świata i masz obawy, czy będziesz się czuć dobrze, to bez wątpienia mogę ci polecić ten resort i miejsce do nurkowania. To miejsce stało się dla mnie kolejnym domem, gdzie każdy przyjął mnie z otwartymi rękami. Ludzie pracujący w tym resorcie i centrum nurkowym tworzą klimat tego miejsca, a dodatkowo widoki i dbanie o każdy detal przykuwa uwagę i pozwalają się zrelaksować. Przez te kilka dni czułem się, jakbym spędzał czas ze starymi przyjaciółmi, których znam od lat… Oczywiście jest w tym duża zasługa Jana, który poznał mnie ze wszystkimi, ale po kilku wieczorach spędzonych w międzynarodowym towarzystwie każdy wieczór jest miłą przygodą, szczególnie kiedy możesz słuchać niesamowitych historii z życia podwodnego. Podczas tego pobytu miałem też okazję poznać właścicieli i porozmawiać z nimi o ich przygodzie, czyli o tym, jak siedem lat temu postanowili zostawić swoje dotychczasowe życie i przenieść się na Filipiny. Rozmawialiśmy o tym, jak ciężko otworzyć tutaj coś swojego i jak wygląda 
współpraca z Filipińczykami. To ,co mi się bardzo spodobało, to ekologiczne podejście do prowadzenia biznesu. W tym resorcie ilość plastikowych elementów została ograniczona do całkowitego minimum! Wszystko przez to, 
żeby jak najmniej odpadów mogło trafić do naszego środowiska. Ten resort to pierwsze miejsce na Filipinach, gdzie zobaczyłem trzy pojemniki na śmieci – do segregacji odpadów. Opowiedzieli mi też swoją historię o tym, jak dosłownie dwa tygodnie po skończeniu budowaniu resortu przyszedł tajfun Yolanda, który zrównał wyspę z ziemią. Widziałem zdjęcia i nawet filmiki – widok przerażający. Ale Matt i David, właściciele resortu, nie poddali się. W ciągu kilku następnych tygodni rozesłali setki e-maili do swoich znajomych, którzy – jak tylko mogli – nieśli pomoc dla wyspy. Dotacje były tak wysokie, że udało się odbudować szkołę, zakupić leki i antybiotyki oraz jedzenie. Żeby była jasność, wszystkie pieniądze zostały przeznaczone na potrzeby wyspy, a nie ich prywatny resort. To już musieli pokryć z własnej kieszeni, bo ubezpieczenie nie obejmowało wszystkiego. Podczas tej rozmowy wyszło też na jaw, że rząd Filipiński nie przyłożył się niczym do odbudowania lokalnej społeczności. Trochę to smutne, że wszystko zostało zrobione przez obcokrajowców. W ciągu kolejnych kilku miesięcy wyspa wróciła do życia, przywrócono systematyczne połączenie oraz uruchomiono resorty, ale dla nich wszystkich jeden sezon turystyczny przepadł.
Malapascua może nie zachwyca pod względem różnorodności, bo jest na tyle mała, że nie zobaczysz tutaj gór czy wodospadów, ale wynagradzają to niesamowite plaże, które przyciągają turystów jak magnes. Jest to 
wymarzone miejsce, jeżeli chcesz zrobić certyfikat nurkowy albo po prostu spędzić miło czas, zwyczajnie nurkując. Pomimo sporej ilości resortów i centrów nurkowych w głębi wyspy znajduje się lokalna społeczność, która swoim zachowaniem i stylem życia nie odbiega od innych wysp, dzięki czemu można liznąć posmak filipińskiej kultury. Społeczność jest miła i dla kogoś, kto tylko przyjechał tam na wakacje, będzie bardzo interesująca. Pomimo tego, że na wyspie nie ma żadnego policjanta ,wyspa jest całkowicie bezpieczna, całą można przejść w kilka godzin bez ryzyka utraty aparatu czy pieniędzy.
Jeżeli przeczytałeś ten post to zostaw jakiś znak po sobie. Komentarz czy lajk będzie dla mnie znakiem, że to co robię tutaj i opisuję, ma dla ciebie jakieś znaczenie i że idę w dobrym kierunku.
Pozdrawiam Rafał
