Długo nie mogłem zebrać się do napisania tekstu na ten temat, ale presja czytelników zmobilizowała mnie. Zadanie ułatwiła praca, którą obecnie wykonuję, gdyż umożliwiła mi zebranie niezbędnych materiałów. Jeżeli dostawałbym 5 złotych za każdego e-maila i wiadomość, jaką dostaję od Polaków w sprawie tego tematu, to spokojnie mógłbym przejść na emeryturę i cały dzień spędzić w hamaku. Kilka artykułów, które opisują, jakie to wszystko jest tanie i piękne na Filipinach, widocznie się bardzo dobrze wypozycjonowało. Z tego powodu wielu Czytelników wciąż wierzy, że na magicznej wyspie można kupić cudowny kawałek ziemi za śmieszne pieniądze. Proszę, zejdźcie na ziemię… Te czasy już dawno minęły. Obecnie niewielka działka z bezpośrednim dostępem do plaży kosztuje kilka milionów peso. I nie mówię o ziemi, na której można wybudować wspaniały resort, ale o działce pod domek z ogródkiem. Oczywiście, nadal istnieją tereny, gdzie ziemia jest tania, ale one nie mają nic wspólnego z miłym dla oka widokiem. Filipińczycy, pomimo tego, że przez nas są traktowani jako biedny naród, wiedzę i żyłkę do interesów mają, co przekłada się na ceny ziemi. Każda ziemia jest wyceniana pod względem tego, jaki posiada dostęp do wody bieżącej, prądu oraz, co najważniejsze, jakim widokiem dysponuje. Jeżeli znajdzie się okazja, której nie wolno przegapić, to uwierzcie mi, że prędzej lokalny filipiński biznesmen z niej skorzysta, niż wy się w ogóle o niej dowiecie. Napisałem ten artykuł również dlatego, że – w moim odczuciu – po kilkutygodniowym pobycie na Filipinach większość z Polaków robi się „specjalistami” od nieruchomości, ale mało kto miał jakąkolwiek styczność z zakładaniem tu firmy, nie mówiąc już o kupnie lokalnej ziemi.
Oglądanie nowej działki
Tak jak wspomniałem wcześniej: super okazje cenowe już się skończyły. Obecnie, jeżeli Filipińczyk twierdzi, że ma dla ciebie super okazję i jesteś pierwszą osobą, która ogląda dany teren, przyjmij to z przymrużeniem oka. Niejednokrotnie oglądałem ziemię przedstawianą jako „wystawiona na sprzedaż dosłownie wczoraj”. Podczas jednych z takich oględzin okazało się, że żadna to okazja, dlatego mój pracodawca zrezygnował z zakupu, a dopiero po kilku miesiącach wyszło, że właściciel próbuje to sprzedać od kilku lat. Na Filipinach obowiązuje trochę inny system pośrednictwa. To nie tak, jak w Europie, że agent nieruchomości pokrywa niektóre koszty. bo zarabia z prowizji. Tutaj, żeby zobaczyć ziemię, należy coś zapłacić. Identycznie jest, jeżeli chcesz wyznaczyć granice działki – to ty pokrywasz te koszty. Przez to wychodzi trochę nieporozumień z Europejczykami, bo dla nas to totalna abstrakcja, żeby płacić za coś, co powinien zrobić właściciel terenu.
Negocjacja ceny
W normalnym cywilizowanym kraju, gdzie obowiązują jakieś wartości, jeżeli sprzedawca poda ci cenę to jest ona ostateczna i od niej można jeszcze coś negocjować. Na Filipinach to nie obowiązuje. W ciągu ostatnich kilku miesięcy byłem świadkiem sytuacji, w której Filipińczyk zażądał 1,5 miliona peso za ziemię. Kupiec się zgodził, po czym dzień przed wizytą w banku sprzedawca się jednak rozmyślił i żądał już 2 milionów peso. To nie jest indywidualny przypadek, po prostu tak tutaj działają „lokalni biznesmeni”, którzy myślą, że uda im się ugrać dodatkową kasę. To niestety bardzo rzadko się udaje i sprzedawca wraca do punktu startu, bo szuka od nowa jelenia ,który się da na to złapać. Słyszałem też historie, w których to transakcja na kilka milionów peso odbywała się w banku przy użyciu gotówki, bo sprzedający chciał zobaczyć pieniądze na własne oczy, a nie dostać kwitek potwierdzający, że te pieniądze już są na jego koncie. Wszystko trwało kilka godzin, bo, po pierwsze, bank musiał przygotować odpowiednią sumę i ją przeliczyć, a następnie, po oględzinach sprzedającego, bank przyjmował te same pieniądze i liczył ponownie, bo trafiały na inne konto.
Kto jest właścicielem działki?
To już totalna abstrakcja. Niejednokrotnie byłem świadkiem oglądania wraz z właścicielem, który pokazywał jej obszar. Po tygodniu okazało się, że działka jest nawet większa. Tylko szkoda, że nie tam którą nam pokazywał. Kilka dni pomiarów i kalkulacji inwestycji poszło na marne. Od tego momentu najważniejszy jest tytuł i mapka, która przedstawia dokładny zarys działki. To pierwsze, o co powinieneś zapytać. Gdy tego brakuje z góry zakładam, że nie ma sensu się angażować, bo równie dobrze może się okazać, że akurat to nie ta działka albo że jest ona w całkowicie innym miejscu. Idealna sytuacja to taka, w której sprzedający działkę jest jedynym spadkobiercą. Niestety, rzadko to się zdarza, bo filipińskie rodziny są wielodzietne i nierzadko porozrzucane po całych Filipinach. To komplikuje sytuację, bo potrzebujesz ich wszystkich podpisów, aby zakupić ziemię. Czasami nawet dochodzi do niedorzecznych sytuacji, kiedy to jeden z synów nie chce podpisać dokumentów, bo nagle sobie wymyślił, że chce dostać dwa razy więcej, a reszta rodziny nic nie może z tym zrobić.
Kupno ziemi na firmę
To jedno z bardziej bezpiecznych rozwiązań i najbardziej popularne. O tym, że musisz założyć firmę, w której przynajmniej będzie 3 Filipińczyków i ty jako czwarta osoba. Ty jako obcokrajowiec nie możesz mieć więcej niż 40 procent udziałów. Wybierasz 3 albo 4 osoby z Filipin. Najlepiej, żeby w ogóle się nie znały i nie mogły przegłosować niczego w twojej firmie. Osoby te muszą mieć numer podatkowy, czyli nie może to być pierwszy lepszy znajomy, lecz osoba, która legalnie pracuje i odprowadza podatki, co czasami na małej wyspie jest wyzwaniem. Samo założenie firmy nie jest skomplikowane, bo są od tego specjalne biura w każdym większym mieście, pobierają standardowe opłaty za to i wynoszą one ok. 120 tys. peso (11 tys. złotych). Nie licząc pieniędzy na promy i zmarnowany czas, kiedy będziesz jeździł za podpisami twoich przyszłych „partnerów” z Filipin. Jeżeli masz już firmę, to musisz założyć firmowe konto bankowe. To już nie jest drogie i załatwia się to od ręki. Trzeba jednorazowo wpłacić na nie równowartość 65 tysięcy peso, po czym możesz je zabrać i przelać na inne.
Mam nadzieje że ten tekst pomoże w podjęciu decyzji w przyszłych planach inwestowania, jeżeli masz jakiekolwiek dodatkowe pytania zostaw je w komentarzu albo wyślij e-maila na adres info@szukajacprzygody.pl
