Kiedyś powiedziałem „wakacje się skończyły”. Tak, to prawda, bo już od dłuższego czasu nie czuje jakbym odpoczywał, ale prowadził typowe, normalne życie tyle, że w tropikach. Trochę mnie to martwi, bo chciałbym żeby ten czas rozkoszy, zwiedzania i odkrywania trwał wiecznie, ale tak nie jest. Z miesiąca na miesiąc coraz mniej rzeczy zaskakuje, a więcej, jak to było do przewidzenia, irytuje … Nie zrozumcie mnie źle, Filipiny to wspaniałe miejsce, a Siquijor pewnie już na zawsze będzie nazywany przeze mnie domem. Po prostu jest kilka kwestii, które jak to bywa po pewnym czasie, strasznie irytują… 🙂 Dzisiaj będzie właśnie o nich, dlatego hejterzy mają pełne pole do popisu i już oczami wyobraźni widzę komentarze w stylu „a nie mówiłem…” .
Oka, zacznijmy od początku.
Nigdy nie przychodź do filipińskiej restauracji bez drobnych
Może wydawać się to drobnostką, ale dla mnie tak nie jest. To naprawdę może złościć, kiedy chcesz zapłacić za obiad 100 peso, a oni nie mają wydać z 500. Dla ludzi z Europy jest nie do pomyślenia, że przy tak niskich nominałach, można mieć problemy z wydaniem reszty, ale tutaj tak jest. Oczywiście generalizuję, bo nie każda restauracja ma z tym problem, ale w większości tych tańszych tak to po prostu działa. W lepszych i bardziej dbających o szeroko rozumianą jakość kasa jest zawsze pełna i są pieniądze na wydawanie, ale w takiej typowej filipińskiej wygląda to inaczej. To, co uzbierają, z tego wydają. Już pomijam fakt, że nikt w tej „garkuchni” nie pomyśli, że skoro nie mamy drobnych, to pójdę rozmienić. Po prostu nikomu się tak po filipińsku nie chce. Tyle w temacie.
W sklepach nie pytaj sprzedawców żeby ci coś doradzili
Kolejna rzecz, która dla kogoś na wakacjach nie stanowi żadnego problemu, ale dla tego, kto tu mieszka i potrzebuje konkretnej porady, jest nie do zniesienia. Nie mówię tutaj o sklepach typu OBI, kiedy chcesz na przykład kupić farbę, ale o praktycznie każdym sklepie. Może z pominięciem apteki, gdzie trzeba mieć jakieś przeszkolenie i wiedzę, a nie tylko stać jak słup. W moim przypadku kilkakrotnie dochodziło do absurdalnych sytuacji, kiedy pytałem o jakieś urządzenie czy przedmiot, który leżał dwie półki dalej, a sprzedawca uparcie twierdził, że tego nie mają. Jak mu pokazałem gdzie to leży, to nawet nie przeprosił, tylko powiedział po prostu „ oj, a jednak to mamy”. Teraz już w zasadzie nie pytam sprzedawców, tylko sam próbuję w sklepie znaleźć potrzebny mi produkt. Nie lubię marnować czasu na takie zbędne dyskusje mimo, że czasem marnuję na szukanie.
Biały vs Filipińczyk … nigdy nie wygrasz
Nie chodzi tu o walkę wręcz, bo to pewnie zależy od indywidualnych predyspozycji każdej osoby. Nie zaliczam się także do tych, którzy chcieliby to osobiście sprawdzać. Chodzi mi o wszystkiego rodzaju kwestie i próby ich wyjaśnienia. Wypadek na motorze, sprawa w sądzie czy nawet kradzież, zawsze będziesz na przegranej pozycji i bez znaczenia jakie masz dowody na swoją niewinność. Policja nic z Twoim problem nie zrobi. Bardzo często tak się dzieje w przypadku wypadków na motorze, że pomimo tego, iż ewidentnie nie zawiniłeś, wina będzie twoja i nie uda ci się wyegzekwować odszkodowania albo rekompensaty od Filipińczyka! Ba, nawet czasami to ty jeszcze musisz jemu płacić, bo to on ciebie będzie chciał pozwać. Nie ma znaczenia, że jechał pijany jak armata, bez świateł i ważnych dokumentów (co jest tu na porządku dziennym). Po prostu ty stoisz na przegranej pozycji od momentu, w którym wsiadłeś na motor. Dlatego tak ważna jest ostrożna jazda. Lokalni króle dwóch kółek nawet nie znają przepisów ruchu drogowego, więc warto mieć oczy dookoła głowy. Sam raz miałem głupią sytuację, kiedy prawie doszło do wypadku. Włączyłem kierunkowskaz sygnalizując skręt w lewo i przyhamowałem, żeby przepuścić motory z naprzeciwka. Człowiek jadący za mną uderzył delikatnie w tył mojego motoru, bo pewnie nie zauważył światła kierunku albo po prostu nie patrzył przed siebie. Do niczego wielkiego nie doszło, on się odbił delikatnie przy prędkości może 3km/h i wywrócił na bok. Ja skręciłem, zsiadłem z motoru żeby mu pomóc i jeszcze zanim wstał już zaczął do mnie krzyczeć, że chce rekompensatę za to, że ja spowodowałem wypadek. Dobrze, że był przy mnie znajomy Filipińczyk, który mi powiedział, żebym się nie przejmował tym człowiekiem, tylko jechał dalej, bo nic tamtemu nie jest, a chce tylko mnie naciągnąć na kasę. To jeden tylko przykład, ale słyszałem i widziałem już wiele podobnych. Pewnie nie tylko na Filipinach się tak dzieje, ale mnie to po prostu doprowadza do wściekłości.
Kalkulator w sklepie to podstawa
Wchodzisz do sklepu z koszykiem, nie jakiegoś dużego sklepu, ale kilka półek ma. Wybierasz 3 produkty, dwa za 20 peso i jeden za 60. Przy kasie pracownik wklepuje wszystkie ceny w kalkulator, bo przecież 20×2 + 60 to skomplikowane działanie. Wynik jest oczywisty dla większości ludzi, ale nie dla Filipińczyka, więc czasem powtarza tę samą czynność i sprawdza, czy dobrze policzył. Grzecznie płacisz 100 peso. Kiedyś zapomniałem kupić jeszcze wodę za kolejne 20 peso i miła pani powtórzyła wszystkie działania od początku… ehhh. Dzięki bogu te sprawne ręce obsługują wiele takich skomplikowanych działań w ciągu dnia i idzie im to w miarę płynnie.
Słona woda i wilgoć
Pewnie wydaje ci się że domek na plaży wśród palm to szczyt marzeń i powoduje zazdrość większości ludzi na świecie… Może i tak, ale tylko wtedy, gdy jesteś na wakacjach albo masz worek albo dwa pieniędzy na systematyczne odnawianie tego domku. Niestety taka jest prawda i co najgorsze nie dotyczy to tylko materiałów budowlanych, ale też każdego sprzętu, który zawiera elektronikę. Zegarek, laptop albo aparat fotograficzny prędzej czy później (raczej prędzej) przestanie działać ze względu na wilgoć i słoną wodę. Ci, którzy już się o tym przekonali i mieszkają tutaj na stałe trzymają taki sprzęt w zamkniętym pojemniku wraz z odsączaczem wilgoci, bo takie rozwiązanie pozwala wydłużyć żywotność każdego sprzętu. Ja już nawet doszedłem do wniosku, że mieszkając tu na stałe, nie warto kupować bardzo drogiego sprzętu, chyba, że jest on niezbędny do pracy. Po prostu będzie mniej bolało jak z dnia na dzień przestanie działać…
To chyba tyle. W dalszym ciągu uważam, że Filipiny to wspaniały kraj i zdecydowanie ma więcej plusów niż minusów. Nie myślę też o tym, żeby się stąd wyprowadzać i jak najbardziej kocham to miejsce. Tych kilka tematów, które tutaj poruszyłem pokazuje tylko, że każdy raj może być czasami mniej lub bardziej irytujący… 😉
P.S. Jeżeli spodobał Ci się wpis zostaw ślad po sobie, będzie mi bardzo miło 😉 Pozdrawiam Rafał
