Dla niektórych z Was będzie to nowość, ale wreszcie się przeprowadziłem. Po ponad półtora roku mieszkania w jednym miejscu przeprowadziłem się, uwaga, 40 metrów dalej…
Tak, zostałem w tej samej lokalizacji, ale zmieniłem budynek. Powodów do przeprowadzki było wiele i raczej nie chcę o tym pisać. W zasadzie to sam prosiłem właściciela o zmianę mieszkania na mniejsze, bo takie bardziej mi odpowiadało. Pewnie część z Was właśnie puka się w czoło i zastanawia się, jak można wybrać mniejsze mieszkanie, skoro można zostać w dużym!
Cóż, ja podchodzę do tego inaczej. Mniejsze mieszkanie to mniej sprzątania, brak współlokatorów i zdecydowanie większa prywatność a na tym mi zależało. Dodatkowo nowe mieszkanie mogłem urządzić sobie tak jak chciałem i dopasować do siebie. Kilka osób pytało, czy kupiłem ten domek. Odpowiedź brzmi: nie. To kolejny domek, który należy do Baha Ba’r – restauracji, w której pomagam i po części pracuję. „Wynajmuję” go, nic nie płacąc, a takie rozwiązanie mi jak najbardziej odpowiada.
Przeprowadzka – dobry sposób na minimalizm
Na Filipiny przyjechałem z dwoma plecakami – standardowy bagaż podręczny oraz plecak 85L, który ważył około 25 kg. To było wszystko, co tutaj miałem: kilka kompletów ciuchów, sporo sprzętu elektronicznego i latawiec do GoPro. Podczas przeprowadzki okazało się, że teraz potrzebowałbym z dwadzieścia takich plecaków! Przez te półtora roku nazbierałem tyle gratów i niepotrzebnych rzeczy, że aż w głowie mi się zakręciło, gdy sobie to uświadomiłem.
Przeprowadzka pozwoliła mi zrobić dokładny porządek. Ziarna oddzieliłem od plew. Zostawiłem to, co potrzebne, a reszta powędrowała do kosza. Reszta, czyli jakaś połowa mojego „stanu filipińskiego posiadania”. Nie dlatego, że w nowym domku nie byłoby na to miejsca, ale po prostu były to przedmioty, które tylko i wyłącznie leżały i zbierały kurz, a nie przynosiły żadnej korzyści. Teraz przynajmniej mam porządek i wiem, co gdzie się znajduje. Pomogły mi w tym plastikowe pudła – ich zakup nie był drogi, bo jest ich spory wybór na Filipinach, a naprawdę ułatwiają życie!
Prosty domek z bambusa
Taki domek może wielu z Was wydawać się krokiem wstecz. Przecież – jak można mieszkać w bambusowym „szałasie”? To cofniecie się kilka kroków! Jak można zamienić normalny dom w Europie na coś takiego?
Można i to bardzo prosto! Taki „działkowy” domek na Filipinach to standard. Są one tak samo wygodne w użytkowaniu jak domy ceglane, ale kosztują znacznie mniej. Na Filipinach nie ma czegoś takiego jak okres grzewczy, tutaj nikt nigdy nie martwił się, że woda w rurach może zamarznąć albo że komuś będzie zimno w nocy. Tutaj jest inna kultura mieszkania, czasami nawet domy nie mają drzwi, bo i tak ich mieszkańcy nie boją, że coś stracą. Żeby zrozumieć to podejście i sposób takiego mieszkania trzeba odwiedzić Azję i poczuć to na własnej skórze.
Mam nadzieję, że podoba się Wam moje nowe mieszkanie. Cały czas próbuję je urządzić lepiej i każda wizyta w Duamguete, to nowe zakupy do domu, ale cieszy mnie to, bo mam wreszcie swoje cztery ściany, które dowolnie urządzam. Pozdrawiam Was serdecznie i zapraszam na Filipiny.
