Stało się wreszcie jest Polska ambasada na Filipinach, oczywiście mówię to w żartach, bo geneza powstania tego szyldu jest bardzo długa a początki w wyborze nazwy sięgają mojego przyjazdu na Siquijor. Może zacznę od początku jak to się stało
Casa Miranda to jedno z ciekawszych miejsce na wyspie. Resort dla podróżników, wraz z grupą znajomych spędziłem tam niezliczoną ilość czasu poznając praktycznie codziennie to nowych ludzi a jednocześnie szkoląc mój angielski. Jest to cudowne miejsce, gdzie wysłuchałem sporo historii o podróżach i przygodach. Zawarłem w nim wiele przyjaźni, które trwają do dzisiaj i pewnie jeszcze będą trwały. Od tej nazwy też kilka razy w żartach było rzucone hasło, że idziemy do naszej Casa Verandy, czyli naszego domku z ładnym tarasem na ogród warzywny. Kolejnym krokiem milowym okazał się artykuł Aleksandry i Łukasza którzy na swoim blogu POD-PALMAMI wrzuciła wspaniały artykuł o tym miejscu i przyjaźniach, jakie tutaj zawarli. I tak się już przyjęło, że mamy swoją Casa Verande …… Całkowicie przypadkiem Stiven, który jest właścicielem budynku i całego ogrodu podczas jednej z rozmów podchwycił temat i usłyszał jak nazwaliśmy to miejsce, nie trwało to długo, bo już dwa dni później dostałem informacje, że ma dla mnie prezent … Zrobiony przez lokalnego artystę napis Casa Veranda, który obiecałem powiesić w widocznym miejscu.
Ale dlaczego Polska ambasada?
To już dodatek od Stivena, który systematycznie się podśmiewuje, że coraz więcej Polaków odwiedza Siquijor i trzeba coś z tym zrobić. Śmialiśmy się nie raz, że może zrobimy polską Ambasadę na Siquijor, oczywiście to było w żartach. Żarty żartami, ale żeby nie skłamać w tym domu zawsze mieszkali Polacy! Okazuje się, że Robert, Natalia i ja jesteśmy pierwszymi obcokrajowcami, którzy wynajmowali to mieszkanie. W między czasie jeszcze przez kilka tygodni mieszkała tam „Lu” z Tajwanu a po niej znowu Polacy. To miejsce dla nas jest Ambasadą jak to kilka Osób już określiło a Stiven samodzielnie wpadł na pomysł, że przecież inaczej to nie może być podpisane. Ogólnie mamy trochę śmiechu z tej całej sytuacji i jestem przekonany, że jak przeczytają to Osoby, które mogły gościć w skromnych progach Casa Veranda będą miały uśmiech na twarzy. Pozdrawiam wszystkich a w szczególności Osoby, które przyczyniły się do wypromowania tego miejsca i razem zemną dzieliły pokoje w tym wspaniałym bambusowym domku.
