Wyobraź sobie dzień, kiedy wstajesz rano, a twoja lodówka jest pusta. Na Filipinach to nie jest żaden problem. Filipińczycy opanowali do perfekcji kuchnię opartą na warzywach i owocach dostępnych w każdym ogródku. Podczas jednej z rozmów z moim przyjacielem, Alvinem, rozmawialiśmy na temat gotowania. Siedząc w ogrodzie wskazał na drzewo papaji i powiedział: „ a wiesz, że na Filipinach niedojrzała papaja nie jest owocem tylko warzywem?” Oczywiście odparłem, że nie miałem o tym zielonego pojęcia. Długo nie czekałem, a Alvin za pomocą długiego kija strącił jedno z „warzyw” i zabrał się za gotowanie, żeby mi udowodnić, jakie to proste i smaczne. Na Filipinach przyjęło się różne określenie tego gotowania, słyszałem już „native food” albo „natural food”, ale chodzi o to samo – gotowanie z dostępnych produktów z własnego ogródka. Żeby przygotować smażoną papaję, która wraz z sosem smakowała trochę jak ziemniak z kurczakiem potrzebujemy:
– niedojrzałą papaję (raczej ciężko będzie kupić w Polsce )
– jeden czosnek
– jedną dużą cebulę
– imbir
– sos sojowy
– jedno jajko
– pieprz
– olej
Papaję obieramy i kroimy na małe kawałeczki, to samo robimy z resztą składników, które wrzucamy na patelnię i podsmażamy. Podczas smażenia możemy dolać 100-200 ml wody, która w trakcie smażenia wyparuje. Na koniec jeszcze wbijamy jedno całe jajko i mieszamy. W smaku przypomina trochę ziemniaki i kurczaka, smacznego.
