Dzięki uprzejmości firmy Thule od pół roku cieszę się na Filipinach nowym plecakiem. Prezent dosłownie spadł mi z nieba, bo większość moich górskich „gratów” została w Polsce, a do Azji nie zabrałem ze sobą żadnego małego plecaka, który jednocześnie może mieć wszechstronne zastosowania. Nawet zastanawiałem się, czy nie kupić tutaj czegoś małego, służyłoby mi do transportu laptopa.
Czego tak naprawdę szukałem?
Na Filipinach codziennie pokonuję ok. 30 kilometrów, korzystając z jedynego rozsądnego transportu, czyli motoru. A na motorze dobrze mieć ze sobą jakiś plecak na zakupy albo przynajmniej na aparat czy kamerę. Do tej porty miałem 40-litrowy, który na wycieczki do Dumaguete się sprawdzał, ale przy krótkich wypadach, kiedy potrzebuję zabrać dosłownie kilka przedmiotów, stanowił problem i był niewygodny, a czasami wyglądało to po prostu śmiesznie, że woziłem ze sobą spory bagaż, który tak naprawdę jest pusty. Plecak miał również służyć podczas wycieczek rowerowych, czyli być mały, lekki i dobrze przylegać do ciała.
Thule Stir 20 L
Nie będę ukrywał, że podczas pierwszych dni użytkowania „nowości” byłem niezadowolony. Dziwiło mnie, że plecak ten nie ma normalnego zapięcia klapy. Potrzebowałem kilku dni, żeby zrozumieć, jakie to idealne rozwiązanie! Główna komora o pojemności ok. 20 litrów jest zamykana dokładnie tak samo jak duże worki transportowe, czyli sznurek i zacisk. Pozwala to na błyskawiczne otwarcie albo zamknięcie, co umożliwia bardzo szybki dostęp do zawartości. Plecak dodatkowo posiada małą, zamykaną na zamek kieszonkę w środku i u mnie ona zawsze służy do przechowywania pocket WiFi oraz telefonu podczas wycieczek górskich. Po obu stronach producent doszył dwie otwarte kieszenie – np. na butelki z wodą. Bez większego problemu można jednym ruchem ręki wyciągnąć i schować napój. Pas biodrowy nie jest szeroki, bo cały plecak waży naprawdę niewiele, ale można go odpiąć albo schować. Ja zawsze pozostawiam go przypiętego. Dla miłośników bukłaków mam miłą informacje: oczywiście można zamontować cały system i cieszyć się podczas wypraw górskich albo biegów. Sam nie biegałem z plecakiem, ale gdybym go miał kilka lat wcześniej w Polsce, to na pewno by mi towarzyszył podczas wybiegów.
Wodoszczelność to podstawa
Plecak jest wodoszczelny i mogę to potwierdzić. Nieświadomie przeprowadziłem taki test, kiedy przez moją nieuwagę rozsypała mi się kawa w środku i musiałem go umyć. Niemałe zdziwienie towarzyszyło mi, kiedy plecak po prostu napełnił się wodą i gdybym go nie odwrócił do góry dnem, woda zostałaby w środku. W przyszłości może się okazać ciekawym rozwiązaniem na transportowanie wody pitnej na plażę.
Thule Stir 20 L ma jeszcze kilka gadżetów takich jak np. naramienna rozciągliwa kieszeń na telefon albo pętla do mocowania oświetlenia.
Moja opinia
W moim przypadku plecak się sprawdza rewelacyjnie. Ci, którzy mnie znają z Filipin, wiedzą. że jest to nieodłączny mój element mojego ekwipunku. Nieważne, gdzie wychodzę, czy gdzie jadę, mam go zawsze, ale to zawsze przy sobie. Nie muszę teraz upychać latarek, kluczy i innych „dupereli” po kieszeniach, gdyż wszystko znajduje swoje miejsce w plecaku. Powiem więcej – dzięki niemu zawsze mam przy sobie latarkę, nóż, WiFi i powerbank.
Ciekawostka:
Plecak Thule Stir 20 L jest tak mały i lekki, że zabieram go ze sobą nawet wtedy, kiedy mam duży plecak i jadę na kilka dni. Do większości dużych sklepów na Filipianach nie można wejść z dużym plecakiem, więc biorę dodatkowo mały z portfelem, aparatem, GoPro i dokumentami.
